Zatoka Suma
12-12-2018
Spektakl w reżyserii Agaty Dyczko to kwintesencja zmian w warszawskim Teatrze Ochoty: odmłodnienie zespołu, odejście od tradycyjnych form, innowacyjność w podejściu do teatru. Zrealizowany w ramach konkursu skierowanego do młodych twórców „Polowanie na motyle” aż buzuje pomysłami stanowiąc bardziej eksperyment niż pełnowartościowy spektakl.
Przyzwyczajonych do salki teatralnej przy Reja pierwsza niespodzianka czeka już po wejściu. Tym razem zostają bowiem skierowani poprzez bar do małego pomieszczenia przystosowanego specjalnie na to przedstawienie.
Po przejściu obok ogrodzonego białą folią prostopadłościanu widzowie siadają na niewielkiej widowni, a wita ich postawny mężczyzna w atrakcyjnym stroju drag queen. Zapowiada historię pięciu kobiet. Uosabiają one różne postacie, formy społeczne, ale łączy je dążenie do uzewnętrznienia swojej kobiecości. Nie przypadkowo to efekt kobiecej ręki.
Sam tekst jest stosunkowo monotonny, nawet nużący. Pomysły stanowią interpretację książki „Pięć wcieleń kobiety w teatrze Nō” Jadwigi M. Rodowicz, którą zafascynowana jest Dyczko. To jedynie pretekst do ukazania surrealistycznego świata, podkreślanego przez ciekawe pomysły inscenizacyjne. Jest więc epatowanie kobiecością (odważny strój zarówno narratora, ale również aktorek), sceny bardziej drastyczne, nawet krwawe, a w drugim akcie sekwencje rodem z teatru ulicy (chodzenie na szczudłach, gdy miejsca na scenie niczym kot napłakał). Motywem finałowym jest odsysanie powietrza z worka do którego wtłoczono aktorów – pomysł też ciekawy, ale nie bardzo wiadomo z jakim przesłaniem.
Pod względem kostiumowo-scenograficznym to znakomite przedstawienie. Pod względem treści odstaje – ale można się napatrzeć do woli. Scenografka Julita Goździk wykonała ogrom fascynującej efektem pracy. Ogólny konspekt nie nadąża za jej wizją.
Banalnym błędem młodej reżyserski (która zasłynęła przy okazji wycofania jej projektu z PiSowskiej TVP w ramach protestu przeciwko zaangażowaniu Julii Wyszyńskiej – fellatio z Klątwy) jest przerwanie spektaklu antraktem, co przy takim czasie trwania i problemach logistycznych zupełnie psuje misternie budowany nastrój.
Niestety spektakl okazał się bardzo niszowy, nie zagrano zbyt wielu przedstawień, po roku przyszło pożegnanie z tytułem. Trochę szkoda aż tak wielkiego wysiłku reżysersko-aktorsko-scenograficznego.
Jednak jak ktoś przegapił – to może żałować. Teraz do Ochoty trzeba chodzić na wszystko – nawet jak jest nie do końca przemyślane, to nie brakuje ciekawych, nowatorskich pomysłów.
Life is cruel, people are bad
15-07-2016
Kolejna wizyta w Ochocie i niezły szok.
Przedstawienie o oryginalnym tytule zaczyna się niewinnie, ale nabiera zawrotnego tempa.
Początkowo wydaje się że najważniejsza będzie interakcja z publicznością. Ale potem piątka aktorów toczy zaskakującą często akcje pomiędzy sobą. Nie brakuje przemocy, pocałunków, związków i konfliktów.
Główną postacią jest Maciek, oprócz niego trzy dziewczyny: brzydka, mała i blondyna. Szczególnie trudną rolę ma ta brzydka, która desperacko szuka uczucia. Aktorsko rewelacyjna jest mała, jak się okazuje od dziecka, morderczyni. Blondynka przede wszystkim gra zazdrość. Wszystko doprowadza do aktu Maćka. Zdecydowanie niepotrzebnego, ale taka moda we współczesnym teatrze. W każdym razie oglądanie przez kilka minut przyrodzenia aktora to najsłabszym moment. Co nie znaczy, że nie należy pogratulować odwagi.
Spektakl jest odrobinę za długi (ponad 2 godziny, co szczególnie irytowało bo byliśmy umówieni), ale pozostawia mocne wrażenie.
Kolejny plus dla Teatru Ochoty. Ale młodzieży na to nie zabierajcie. Ina sprawa że życie faktycznie jest cruel, a ludzie są bad.
Mały ma dziewczynę
11-07-2016
Kolejna wizyta w Ochocie to spektakl „Mały ma dziewczynę”. Rozpoczyna się jakby na budowie – dwaj bracia przygotowują jakiś podest. Szybko się jednak okazuje, że jeden z nich nie jest do końca normalny.
Sztuki, bądź filmy o osobach upośledzonych zawsze są bardzo trudne do realizacji, ale także w odbiorze. Czwórka młodych aktorów daje jednak radę. Akcja przebiega sprawnie, w pewnym momencie się dynamizuje, są punkty zwrotne i ciekawe rozwiązania (wizyta na dyskotece).
Może nie jest to jakiś wybitny spektakl, nawet w skali obecnego repertuaru Ochoty, ale ogląda się bezboleśnie. Chociaż na przykład Woda stwierdziła, że było słabe.
Triatlon
26-06-2016
Dawno nic mnie tak nie zaskoczyło jak spektakl Triatlon w Teatrze Ochoty. A że zaskakiwany lubię być bardzo, to byłem zachwycony. Nie zdradzę więc wiele, tylko tyle że to trzy rozmowy związane z teatrem: aktorów, aktorek i widzów.
Powoli Teatr Ochoty odzyskuje formę po konflikcie i remoncie, i warto tam częściej zaglą