Księżyc Jowisza – pokonać grawitację (ocena 3/10)
Nie jest to wbrew tytułowi i zajawce na początku o ilości księżyców Jowisza, węgierskie science-fiction. Jest to za to przeciągnięty do granic możliwości dramat społeczny o problemie uchodźców z elementem fantasy.
Do Węgier przedostaje się kolejna grupa nielegalnych imigrantów z Syrii. Jest wśród nich Aryan. Postrzelony na granicy nabywa (a może odkrywa) nadzwyczajne zdolności, co zainteresuje węgierskiego doktora Sterna.
Naprawdę ciężko pojąć o co chodziło twórcom z tą dziwną fabułą. Zapewne jest to jakaś alegoria problemu uchodźców, który Węgrów dotyka zdecydowanie bardziej niż inne kraje z uwagi na położenie geograficzne. Ale nawet nie wiadomo, po której stronie spory odnośnie ich przyjmowania ten film się opowiada. Kolejna pretensjonalna nuda, którą niektórzy się zachwycają – bo tak wypada.
Nie łatwo również zakwalifikować ten film gatunkowo. Zmyła z science-fiction jest oczywista. Ale również konwencja dramatu społecznego przeradza się w kino bardziej sensacyjne, czego wyrazem efektowny, jedyna interesująca scena na która trzeba czekać blisko dwie godziny, dynamiczny wyścig ulicami miasta.
Problemem filmu jest nie tylko niejednoznaczna fabuła, ale forma realizacji. Kamerowanie jest z bardzo bliska, co dodatkowo męczy widza i utrudnia odbiór tego „dzieła”. Jak jeszcze dodać do tego przesadnie przedłużony czas i zupełnie nie przekonujący finał – mamy kwintesencje kina ambitnego, którym zachwycają się może jedynie widzowie Nowych Horyzontów (podobał się oczywiście również w Cannes, chociaż podobno wzbudził mieszane uczucia). Nawet w Muranowie film szybko spadł z repertuaru. Inna sprawa, czy facet który ma na końcu nazwiska u kreskowane może być dobrym reżyserem ….
Zwiastun:
Polska premiera: 26 stycznia 2018
Produkcja: Węgry
Rok: 2017
Gatunek: dramat, science-fiction, społeczny
Reżyser: Kornél Mundruczó
Scenariusz: Kornél Mundruczó, Kata Wéber
Obsada: Merab Ninidze, Zsombor Jéger, György Cserhalmi, Mónika Balsai, Ákos Birkás, Péter Haumann