Sicario 2 – po trzech latach (ocena 6/10)
Październik 2015 roku. Nasz serwis dopiero raczkował. Na ekrany polskich kin wszedł film „Sicario” – dramat, który zmienił postrzeganie kina sensacyjnego. Lucero gościnnie napisał najlepszą recenzję tego filmu, którą dzisiaj może trudno odnaleźć w czeluściach internetu: TUTAJ.
Mijają trzy lata, nasz serwis zbliża się do tysięcznej recenzji filmowej, a na ekrany wchodzi druga, pozornie nie potrzebna, część „Sicario”. To nie był film do kontynuacji, stąd obawy nad jakością dwójki były poważne. Ale nie do końca uzasadniona, bo mimo wielu potknięć także ta produkcja trzyma niesamowicie wysoki, jak na tego rodzaju film - poziom.
Kontynuacja jednego z najlepszych filmów sensacyjnych ostatnich lat powiela wiele dobrych pomysłów, dzięki czemu to kolejny rarytas dla zwolenników tego rodzaju filmów, ale wpada w typowe pułapki jakie czyhają na naśladowców.
Na granicy amerykańsko-meksykańskiej pozornie bez zmian. Przemyt ludzi trwa w najlepsze. Dochodzi jednak do zamachów terrorystycznych. Szczególnie ten w supermarkecie zbiera krwawe żniwo. Władze amerykańskie postanawiają reagować. Robią to jednak w pełnej konspiracji. Misja skłócenia meksykańskich karteli narkotykowych jest trudna do przeprowadzenia, a w dodatku nikt nie może się dowiedzieć, że stoją za nią Amerykanie. Jak coś pójdzie nie tak – wykonawcy nie mogą liczyć na pomoc swoich mocodawców.
Silną stroną filmu „Sicario” sprzed trzech lat był wręcz perfekcyjny scenariusz. Tym razem również próbowano dorównać pierwowzorowi. Intrygująca fabuła ma prowadzić do punktu, w którym historia znajdzie swoje zwieńczenia. Zaczyna się do jednak w pewnym momencie sypać, a kilka pomysłów scenariuszowych pozostawia wiele do życzenia, stawiając logikę całej historii pod dużym znakiem zapytania. A to wiarygodność zdarzeń musi być podstawowym spoiwem tego typu opowieści. Jeden wątpliwy logicznie zwrot akcji i cały wysiłek realizacyjny wali się jak domek z kart. Zakładamy bowiem że druga część Sicario ma być nie tylko odcinaniem kuponów od sukcesu „jedynki”, ale równie pełnowartościowym filmem. Nie zdradzając zakończenia można mieć tutaj wiele do zarzucenia scenariuszowi.
Zniweczyłoby to ogromny wysiłek realizacyjny twórców tej produkcji. Faktem jest, że „Soldado” czerpie pełnymi garściami z filmu sprzed trzech lat, ale jednocześnie nie traci swojego klimatu. Jest on stworzony poprzez znakomite zdjęcia (polski akcent, operatorem jest Dariusz Wolski), sprawny montaż scen dynamicznych oraz jednostajnie sączącą się muzykę. Prawdziwym majstersztykiem jest tak rzadko doceniany w filmach montaż dźwięku, który wręcz wbija się głowę podczas oglądania (oczywiście w kinie dobrej jakości).
Atutem jest również aktorstwo. Co prawda na drugi plan zeszła Emily Blunt – gwiazda pierwowzoru, ale wciąż są charyzmatyczni Benicio del Toro i Josh Brolin. Odkryciem jest natomiast zaledwie 17-letnia aktorka Isabela Moner, która szczególnie w drugiej (słabszej scenariuszowo) części kradnie aktorsko cały film.
Nawet jeżeli niektóre rozwiązania scenariuszowe, po dłuższym zastanowieniu, wydają się absurdalne, a fani pierwowzoru dostrzegą sceny praktycznie skopiowane to „Sicario 2: Soldado” to kawał solidnego kina, pełnego emocji, zwrotów akcji i wyrazistych postaci. Muru na granicy Meksyk-USA wciąż nie wybudowano, można więc liczyć za parę lat na kolejny film z tej nietypowej serii.
Zalety:
klimat
dźwięk i muzyka
zdjęcia i montaż
Isabela Moner
Wady:
rozwiązania scenariuszowe w drugiej fazie filmu
kopiowanie rozwiązań realizacyjnych z „jedynki”
krwawe sceny
Zwiastun:
Tytuł oryginalny: Sicario: Day of the Soldado
Produkcja: USA, Włochy
Rok: 2018
Premiera: 20 lipca 2018
Gatunek: sensacyjny, thriller, dramat
Reżyseria: Stefano Sollima
Scenariusz: Taylor Sheridan
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Muzyka: Hildur Guðnadóttir
Montaż: Matthew Newman
Scenografia: Meg Everist, Kevin Kavanaugh, Marisa Frantz
Obsada: Benicio del Toro, Josh Brolin, Isabela Moner, Jeffrey Donovan, Catherine Keener, Manuel Garcia-Rulfo, Matthew Modine, Shea Whigham