„Zew krwi” – pies Buck (ocena 6/10)
Adaptacja klasycznego powieści Jacka Londona. Pochwała pracowitości, bezinteresownej przyjaźni w czasach chciwości i egoizmu.
Buck jest psem szanowanego sędziego i ma się jak pączek w maśle. Nawet liczne psoty, powodowane nieposkromionym apetytem, uchodzą mu na sucho. Do czasu – po rozwaleniu stołu biesiadnego za karę zostaje skierowany do spania do ganku, co wykorzystują handlarze psów. Porwany Buck trafia do zaprzęgu pocztowego, poznaje trudne warunki zimowe i uczy się ciężkiej pracy oraz rywalizacji ze zwierzętami i złymi ludźmi.
Film w luźny sposób nawiązuje do klasycznej powieści, wykorzystując głównie ogólny jej wydźwięk i postacie bohaterów. Fabuła podzielona jest na dwie historie: pierwsza to praca w psim zaprzęgu, gdzie główny bohater musi się odnaleźć, ale z czasem również przejąć dowództwo. Druga to bardziej kameralna historia człowieka załamanego śmiercią syna, gorączki złota i zbliżania się psa do naturalnych warunków życia.
Ta dwoistość nie jest najlepszym pomysłem, momentami można mieć wrażenie że ogląda się dwa różne filmy, albo że materiał byłby lepszy na serial. Jednak konwencja kina fabularnego zobowiązuje, przez co końcówka wydaje się zbyt przeciągana, aby tylko „dobić” do wymaganego metrażu.
Byłoby to trudne do zaakceptowania gdyby nie postać samego Bucka, który jest na tyle rozkoszny, uroczy, a przede wszystkim inteligentny że trzyma cały film w garści. Stworzony komputerowo, co razi – szczególnie w dynamicznych scenach, idealnie oddaje psią mimikę i psie zachowania. Pod tym względem twórcy wykonali kawał dobrej roboty i film mimo wielu wad zwyczajnie ogląda się z ogromną przyjemnością. Technikę komputerową częściową rekompensują ładne zdjęcia Kamińskiego – który biorąc pod uwagę lokalizację akcji miał swoje pole do popisu. Nie jest to jedyne znane nazwisko zaangażowane do tego projektu, ale w przeciwieństwie do niego duet znanych aktorów wypada blado na tle głównego, komputerowo stworzonego, bohatera.
Film jest ładny wizualnie, z pociesznym bohaterem, ale przede wszystkim zawiera pozytywne przesłanie. Pochwala pracowitości, przyjaźni, przywiązania, wspólnego celu przeciwstawiona jest egoizmowi i chciwości. Czarne charaktery występują zarówno po stronie ludzi, jak i zwierząt. Nawet alkoholizm zostaje skrytykowany w zabawny sposób. Walor edukacyjny więc, pomimo pewnej naiwności, niewątpliwie zaistniał. Tylko że pojawia się w tym miejscu pytanie o grupę docelową dla tej produkcji. Dla młodszych jest zbyt okrutny i smutny. A dla starszej młodzieży i dorosłych zbyt naiwny i prostolinijny – trudno zaakceptować wiele scen gdzie zwyczajnie przesadzono.
Wydaje się więc, że pomimo dużego nakładu sił i budżetu większego sukcesu ta produkcja nie osiągnie, chociaż ze względu na psa Bucka ogląda się ją z przyjemnością. Pod warunkiem przełknięcia jego komputerowej kreacji, ale prawdziwy pies by tak nie zagrał.
Zalety:
+ pocieszny piesek
+ ładne widoki
+ zdjęcia Kamińskiego
+ pochwała pracowitości, przyjaźni i wytrwałości
Wady:
- dwie oddzielne fabuły
- widoczne efekty komputerowe
- za smutne i za okrutne dla młodszych widzów, a za banalne dla starszych
- niepotrzebna znana obsada
Zwiastun:
tytuł oryginalny: The Call of the Wild
produkcja: USA
rok: 2020
data premiery: 21 lutego 2020
dystrybucja: Imperial - Cinepix
gatunek: familijny
reżyseria: Chris Sanders
scenariusz: Michael Green na podstawie powieści Jacka Londona „Zew krwi”
zdjęcia: Janusz Kamiński
muzyka: John Powell
dźwięk: Steve Cantamessa
montaż: William Hoy, David Heinz
scenografia: Danielle Berman
kostiumy: Kate Hawley
obsada: Harrison Ford, Dan Stevens, Omar Sy, Karen Gillan, Bradley Whitford, Colin Woodell, Jean Louisa Kelly, Terry Notary, Wes Brown