„Mistrz i Małgorzata” – Michaił Bułhakow
Ponadczasowe arcydzieło, dla wielu ulubiona książka. Abstrakcja, obserwacje społeczne, podtekst religijny, elementy baśniowo-komediowe. Czego tutaj nie ma. A z wydaniem nie było tak łatwo, jak to w komunistycznym Związku Radzieckim.
Rozmowę w moskiewskim parku dwóch radzieckich literatów o nie istnieniu Jezusa Chrystusa przerywa tajemnicy nieznajomy, który opowiada historię Poncjusza Piłata. Spotkanie kończy tragiczny wypadek z tramwajem, przewidziany przez tajemniczego rozmówce. Nieznajomy ze swoimi równie ekscentrycznymi towarzyszami: asystentem i gadającym czarnym kotem, urządza tymczasem w stołecznym teatrze pokaz czarnej magii.
Michaił Bułhakow w swojej niewątpliwie powieści życia, która zapewni mu wieczną sławę skrupulatnie buduje obraz Moskwy lat 30-tych ubiegłego wieku umieszczając w niej doskonale scharakteryzowane postacie. Nad wszystkim wisi opowieść z czasów męki Jezusa Chrystusa. To odwołanie religijne nadaje powieści dodatkowego wymiaru, szczególnie że obraz męki Chrystusa jest daleko różny od treści Ewangelii.
Powieść wprowadza wiele ciekawych, ekscentrycznych, ale także typowych dla społeczeństwa postaci. Co ciekawe tytułowi bohaterowie pojawiają się dopiero w drugiej, jeszcze bardziej odrealnionej części. Rozdziały z lotem nad Moskwą, czy balem grzeszników przeszły do historii literatury światowej.
Powieść Bułhakowa zakorzeniła się w kulturze, acz nie doczekała się zbyt wielu adaptacji. Jest to lektura miła i przyjemna, ale jednak podszyta głębszymi refleksjami. Pamiętam, że kilkanaście lat temu średnio mi się podobała, ale teraz po latach zrobiła na mnie dużo większe wrażenie, co też pokazuje że przeznaczona jest dla czytelnika wyrobionego i oczytanego.
Alf też czytał jak widać powyżej, ale na szczęście nie jest czarny ….
Przeczytane w dniach: 22-28 stycznia 2020
#READLIST2020 4/52
Comments