„Terminator”: I’ll be back (ocena: 9/10 – za Arnolda)
Sensacyjny melodramat science-fiction, który na trwałe wszedł do historii kina – warto było w latach 80-tych godzinami stać za biletami.
Świat po wojnie nuklearnej zdominowały roboty, które uciemiężyły ludzi. Jeden z terminatorów przenosi się w czasie aby zabić matkę przywódcy ludzkości, który może przełamać hegemonię maszyn.
Przy takich filmach nie ma sensu rozpatrywać czy są kultowe. Bardziej dlaczego stały się kultowe.
W kategorii filmów sensacyjnych (science-fiction?) jedna z najlepszych produkcji w historii kina, który znajdzie swoje należne miejsce już na zawsze. Głównie dlatego, że łączy motyw science-fiction (jak zwykle skomplikowany scenariuszowo podróż w czasie) z kameralna historią miłosną. Można rozkoszować się długimi sekwencjami strzelanin i pościgów, umiejętnie nakręconych - widz ma świadomość co się dzieje. I skali zagrożenia. Znaleziono jednak czas na kreację bohaterów – praktycznie każdy z trójki ma swoje motywacje i emocje. Do tego dochodzi wpleciony wątek melodramatyczny – a stosunkowo długa jak na film rozrywkowy sekwencja dialogu pary bohaterów przykuwa uwagę nie mniej co wydłużona scena finałowa. Ta zasłynęła przede wszystkim wytrzymałością tytułowego antagonisty, co później wielokrotnie było w kinie wykorzystywane.
To co zdumiewa, biorąc pod uwagę gatunek, to sposób rozpisania dialogów. Rozmowy pomiędzy postaciami są płynne, a wiele tekstów weszło wręcz do popkultury.
Ten film to mit założycielski Arnolda Schwarzeneggera. Rzadko się zdarza, że czarny charakter tak mocno przebija się do świadomości widzów. Pozornie niewiele gra, operując jedna groźną minę i ledwie kilkunastoma zdaniami przez cały film, ale jest coś w tej postaci niesamowitego. Zapewne poprzez determinację i wytrwałość w realizacji narzuconego zadania. Schwarzenegger zagrał to znakomicie rozpoczynając wielką, nie tylko aktorską, karierę.
Sam scenariusz do dzisiaj jest przedmiotem dyskusji i kłótni. Jak powstawał nikt nie przewidywał forów internetowych, na których zderzą się krytycy motywu konsekwencji podróży w czasie, ze zwolennikami zaproponowanych pomysłów narracyjnych pomimo oczywistych niekonsekwencji. Chyba tylko „Powrót do przeszłości” sprawniej operował niezwykle trudnym scenariuszowo motywem podróży w czasie i ich konsekwencji.
Ostatecznym dowodem na wielkość tej produkcji jest fakt, iż zupełnie się nie zestarzał pomimo upływu czterech dekad. Nawet efekty specjalne przewyższają niektóre współczesne produkcje. Nic dziwnego, że specjalny pokaz w wakacyjnym kinie letnim zgromadził tłumy. Nikt nie wyszedł w trakcie, a młodsi widzowie z zapartym tchem emocjonowali się próbą zgładzenia upartej maszyny. Dobrze, że nie wiedzą pod jakim tytułem ten film był w kinach w latach 80-tych.
Zalety:
+ łączenie gatunków
+ emocjonująca sensacja
+ kreacja bohaterów
+ rozpisanie dialogów
+ kultowe teksty
+ dobór aktorów (mit założycielski Arnolda)
Wady:
- krytyczne rozkminy o podróżach w czasie
- starzejące się efekty specjalne
- idiotyczny polski tytuł z lat 80-tych
tytuł oryginalny: The Terminator
polski tytuł: Elektroniczny morderca
produkcja: Stany Zjednoczone
rok: 1984
gatunek: melodramatyczna sensacja science-fiction
premiera: 26 października 1984
reżyseria: James Cameron
scenariusz: James Cameron, Gale Ann Hurd, William Wisher
obsada: Arnold Schwarzenegger, Michael Biehn, Linda Hamilton, Paul Winfield, Lance Henriksen
obejrzane 18 lipca 2023 roku o godz. 21.30 podczas seansu z cyklu „Kino zachodzącego słońca” w Kinotece
Comments